Neil Armstrong

Neil Armstrong, zwykły człowiek z Wapakoneta w stanie Ohio, przeszedł do historii, kiedy w lipcu 1969, jako dowódca misji Apollo 11, razem z Edwinem Aldrinem, wylądował na Księżycu. Miał wtedy 38 lat i spełniło się marzenie jego życia. Kiedy wychodził z lądownika Eagle, żeby zrobić „mały krok człowieka i wielki skok ludzkości” ponad 600 milionów ludzi na całym świecie wstrzymało oddech.

Latał zanim zrobił prawo jazdy

Armstrong urodził się w zwyczajnej rodzinie urzędników, na typowej amerykańskiej prowincji. Gdyby pochodził z innej miejscowości, niewielu ludzi wiedziałoby o istnieniu miasta, którego nazwa upamiętnia wodza Szuanisów, Wapa i jego córkę Konetę. Młody Neil zaczął pracować zarobkowo po skończeniu dziesięciu lat. Zarobione pieniądze przeznaczał na naukę… muzyki, która była jego pierwszą pasją. Do końca życia pozostał niezłym pianistą.

Miłość do latania przyszła później. Jego dom zaczął zapełniać się modelami samolotów i czasopismami o tematyce lotniczej. Naukę pilotażu rozpoczął w szkole średniej. Pieniądze na kurs zdobywał sprzedając lody i napoje. Prawo do pilotowania zdobył przed prawem jazdy, a za odłożone pieniądze kupił stary samolot, który własnoręcznie remontował.

Studia przerwała mu wojna w Korei. Podczas 78-go lotu bojowego jego samolot został zestrzelony, ale Armstrongowi udało się wyskoczyć na spadochronie. Po wojnie dokończył studia i został pilotem doświadczalnym w NACA, czyli poprzedniczce NASA. Jako jeden z dwunastu pilotów latał na X15, rakietowym samolocie, który ustanowił sporo rekordów prędkości i wysokości lotu. Maszyna zdolna była również do lotów suborbitalnych. Neil Armstrong również. W 1962 roku został przyjęty jako astronauta do programu Gemini.

Neil Armstrong

Neil Armstrong spędził w przestrzeni kosmicznej 8 dni, 14 godzin, 14 minut i 31 sekund. Mało kto wie, że wygłaszając najsłynniejsze zdanie, które miało towarzyszyć postawieniu stopy na Srebrnym Globie, z wrażenia połknął jedną głoskę i powiedział, że „jeden mały krok ludzkości to jeden wielki krok ludzkości”. Nie miało to większego znaczenia, bowiem do historii sentencja przeszła tak, jak ją wymyślono w biurach NASA.

Po wyprawie na księżyc nie latał już w kosmos. Pracował jako urzędnik w ważnych urzędach, zajmujących się przestrzenią kosmiczną, z czego zrezygnował na rzecz profesury na Uniwersytecie w Cincinnati. Zmarł w sierpniu 2012 roku, pozostając w pamięci ludzi, jako człowiek, który umiał urzeczywistniać swoje marzenia.